Dopiero gdy w końcu kwietnia 2014 roku zatwierdzono plany zagospodarowania przestrzennego, ruszyliśmy z wszelkimi formalnościami i inwestycjami. Na początku maja, w ciągu jednego dnia, uzyskałem wypis i wyrys, mapkę sytuacyjną, złożyłem wnioski o przyłączenia mediów, budowę płotu a później o lokalizację zjazdu z drogi gminnej. Kupiliśmy projekt, zatrudniliśmy miejscowego geodetę. Zostały odtworzone granice, zaakceptowane przez sąsiadów. I zaczął się problem, bo teren ciężki, podmokły i wymagający badań geologicznych. W lipcu wszystko trafiło do miejscowego architekta celem zaadoptowania do lokalnych warunków. Mamy od miesiąca mapkę do celów projektowych, wyniki badań geologicznych i czekamy na warunki i zgodę na rozpoczęcie budowy. Już wiemy, że musi być płyta fundamentowa, co podroży koszty inwestycji, ale inaczej się nie da. W okresie wakacji kilkakrotne wypady i porządkowanie działki. Na początek likwidacja dzikiego wysypiska śmieci i pierwsze wycinki chaszczy. Trochę tego było, ale już szykujemy się pod niwelację terenu, a po uzyskaniu zgody, na wylanie płyty i ogrodzenie terenu. Zakład Energetyczny w Słupsku odmawia nam przyłącza czasowego na okres budowy. Albo załatwię to nieformalnie, czego próby już trwają, albo budowa na generatorze prądu. 

Domek miał być letniskowy, bo w planach zagospodarowania uchwalonych dopiero w maju 2014 r., teren był przewidziany pod zabudowę rekreacyjną. Ale od razu wiedzieliśmy, że w domku będziemy o każdej porze roku i w każdej wolnej chwili. Teraz żałuję że nie złożyłem uwag do projektu przewidującego takie rozwiązanie, tym bardziej że wszystkie tereny wokół przewidziane były pod zabudowę mieszkalną. Pierwsze powstały własne koncepcje Justyny i moje, ale nie zyskały fanów.  Do czasu, kiedy Żona nie wypatrzyła w katalogu Agatki i zachwyciła wszystkich formą, kolorystyką i dwoma kominkami. Rzeczywiście bardzo udany projekt, a po naszych własnych przekształceniach wnętrz, bardziej funkcjonalny.

Naszym marzeniem - moim i Żony - od lat był domek w Rowach. Dlaczego tutaj - 8 godzin jazdy w dobrych warunkach od domu? Chyba z sentymentu. Od roku 1999 przyjeżdżaliśmy do Rowów z dziećmi i psami. Zachwycił nas klimat tego miejsca, cisza, spokój, park narodowy z lasem i wydmami, jezioro Gardno i rzeka Łupawa z rybami, zabytki, skansen, liczne rodziny z dziećmi, a przede wszystkim morze. Zachody i wschody słońca, piaszczyste plaże, bursztyny zbierane o poranku, hasające psy po psiej plaży (tak, taka jest w Rowach) i morski klimat dający się czasem we znaki o każdej porze roku. Nawet ten kamienny kościółek ze specyficznym księdzem i jeszcze bardziej oryginalnym, nie do podrobienia organistą. I ludźmi; rybakami z portu, nadleśniczyną, przedsiębiorczą sołtysową, życzliwymi właścicielami pensjonatów, sprzedawcami w antykwariatach ze starymi książkami czy obsługą restauracji i cukierni. Wprawdzie po maniakalnych próbach zrobienia z wioski kurortu z prostą, masową i głośną rozrywką, straszą teraz niedokończone inwestycje i liczne nieruchomości na sprzedaż, ale dzięki temu szukając od dwóch lat działki, trafiłem początkowo na malutką, tanią jak na warunki miejscowe działkę 380 m2 na ulicy Jesionowej (co dla tych którzy mnie znają, wiedzą że miało to dla mnie duże znaczenie), ze sprzedaży której niespodziewanie wycofali się właściciele. Pół roku później trafiłem na obecną działkę, nieatrakcyjnie zaprezentowaną, ale w atrakcyjnej cenie i lokalizacji. Szybka decyzja, zaliczka, staranie się o kredyt i od 9 września 2013 roku jesteśmy właścicielami miejsca, na którym chcemy zrealizować swoje marzenie.